- Kim jest Justin?
–wszystkie moje mięśnie momentalnie się napięły a ciało było jakby
sparaliżowane. Byłam w kompletnym szoku. Skąd ona o nim wie? To nie może być
prawda, musiałam się przesłyszeć. To nie możliwe.
- J- Jaki –Ju-ustin?
- Nie zgrywaj
idiotki, Alison. Dobrze wiesz jaki Justin. – przełknęłam głośno ślinę. Mogłam
usłyszeć bicie swojego serca które waliło mi jak oszalałe. Rodzicielka patrzyła
na mnie złowrogo kręcąc głowę. Jej usta uformowane były w cieniutką linie, a na
jej twarzy malowała się złość i rozczarowanie? Nie byłam wstanie wydusić ani
jednego słowa.
- Myślałam ze jesteś
bardziej rozsądna, ale żeby iść do łóżka z jakimś chłopcem i to jeszcze w twoim
wieku? Chańba! Myślałam że cie lepiej z ojcem wychowaliśmy, ale najwyraźniej
jesteś tylko rozwydrzoną dziewczyną która idzie do łóżka z pierwszym lepszym. –
zamrugałam kilkakrotnie oczami i lekko otworzyłam usta. Byłam całkowicie zdezorientowana.
O czym ona do cholery mówi? Czy ona coś brała bo to co wygaduje nie jest raczej
normalne. I co z tym ma wspólnego Justin? W mojej głowie co sekundę rodziło się
tysiące pytań na które nie znałam odpowiedzi.
- Chyba nie rozumiem.
– powiedziałam nadal w kompletnym szoku.
- Czego ty tu nie
rozumiesz?
- Wszystkiego!
–powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam ale byłam naprawdę zdenerwowana.
- Alison! Przespałaś
się z jakimś obcym chłopakiem!
- Z nikim się nie przespałam!
– wykrzyknęłam. Czy z nią na pewno wszystko dobrze? Skąd w ogóle te
podejrzenia?
Nagłe pieczenie na
policzku wyrwało mnie z zamyśleń. Zdezorientowana przyłożyłam dłoń do
pieczącego policzka i spojrzałam na mamę i po chwili doszło do mnie co się
stało.
- Uderzyłaś mnie. – mruknęłam
cicho z niedowierzaniem w głosie. Ale jak? Nigdy wcześniej żaden z rodziców nie
podniósł na mnie ręki, aż do teraz.
- Nie warz się
podnosić na mnie głos w moim domu. –wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Jak
mogłaś? Jeśli ktoś się dowie wiesz jaką będziemy mieli opinie? Miałam nadzieje
ze jesteś mądrzejsza.
- Z nikim się nie
przespałam. Nie wiem jak możesz mnie o takie coś podejrzewać? – pokręciłam
lekko głową rozczarowana. Wiedziałam ze mi nie ufa ale żeby aż tak? Podeszła do
ławy i wzięła kartkę papieru po czym mi ją podała.
- Kim jest Justin? – wzięłam
kartkę i zaczęłam czytać.
Dziękuje za wspaniałą
noc kochanie. Mam nadzieje ze tobie podobało się tak samo jak i mi. Justin. Xx
Moje oczy praktycznie
wyszły z orbit. Byłam w całkowitym szoku. Usiadłam na kanapie patrząc w ziemie.
Minęło chwila zanim ogarnęłam zaistniałą sytuacje. O mój boże. Czy on jest zdrowy
na umyśle? Co on chciał osiągnąć przez ten liścik? Wiedziałam dobrze że nie
chodziło mu sex czy coś podobnego tylko o jego wykiwanie nas i ucieczkę.
Przez chwile myślałam
że się zmienił, ze teraz będzie już tylko lepiej. Myliłam się.
- Nic takiego nie
miało miejsca. – powiedziałam najspokojniej jak umiałam.
- Nie kłam.
- Nie kłamie mamo!
Nie zrobiłabym teraz tego z nikim a w szczególności nie z nim. – byłam zirytowana.
Nie miałam pojęcie jak udowodnić że mowie prawdę. – Naprawdę myślisz ze byłabym w stanie to zrobić
z pierwszym lepszym kolesiem? –moje brwi uniosły się ku górze a na czole pojawiło
się kilka zmarszczek. I pomyśleć że jeszcze niecałą godzinę temu był taki
uroczy.
- Czemu miałabym ci
wierzyć? – spytała z założonymi rękoma na piersi.
- A czemu miałabyś mi
nie wierzyć? Jestem twoją córką do cholery! – krzyknęłam sfrustrowana. Moje
oczy się zaszkliły i nim mogłam cokolwiek zrobić. Pojedyncza łza spłynęła mi po
policzku. Może i działa mi na nerwy ale mimo wszystko to mama i ją kocham. –
Czy kiedykolwiek cie okłamałam? – właściwie to tak i to nie jeden raz ale nie
musiała o tym wiedzieć. W odpowiedzi dostałam jedynie ciche westchnięcie.
- Idź na gore. – oh naprawdę?
Idź na górę? Dojrzale. Zabrałam swoją torbę i pobiegłam do pokoju. Byłam
smutna? Nie, po prostu zawiedzona.
Od razu po dotarciu
do pokoju rzuciłam się na łóżko któro lekko zaskrzypiało pod moim ciężarem.
Czułam tysiąc rożnych emocji na sekundę. Byłam zła a zarazem zdołowana. Nie
rozumiem co takiego zrobiłam Justinowi że mnie nienawidzi? Wiedziałam ze nie
jest normalny, ale nigdy nie przypuszczałabym ze jest taki.. bez uczuć? Jest
jedną wielką chodzącą zagadką. Jedyne co o nim wiem to to ze ma na imię Justin
Bieber. Dużo prawda?
Westchnęłam głośno wyciągając
telefon Przejrzałam się w ekranie i w duchu podziękowałam sobie ze się nie
rozmazałam. Miałam zamiar zadzwonić do Jess ale przerwało mi w tym pukanie do
drzwi. Rzuciłam ciche „proszę” i po chwil do pokoju weszła mama. Poprawiłam się
na łóżku i przyglądałam się jej.
- Przyszłam przeprosić
za wcześniejszą sytuacje. – przygryzłam lekko wargę nie odrywając od niej
wzroku. – Chce żebyś wiedziała ze ci wierze. – posłała mi przepraszający uśmiech
i wyszła z pokoju wiedząc ze nie dostanie żadnej odpowiedzi.
Przeczesałam ręką
swoje włosy i odłożyłam telefon na półkę. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
Patrzyłam na drogę na której co jakiś czas przejeżdżały samochody. Całe zdołowanie
w jednym momencie znikło a jego miejsce zajęła złość.
Te wszystko przez
niego. Gdyby nie on, nadal wiodłabym swoje normalne nudne życie. Robi sobie ze
mną wszystko co mu się podoba. Mam tego dość. Nie mam zamiaru stać bezczynnie i
przyglądać się jak niszczy mi życie. Faktem jest ze cholernie się go bałam ale
w tym momencie złość była bardziej odczuwalna niż strach.
Wzięłam torbę i telefon
i ruszyłam szybko na dół. Mama gdzieś wyszła wiec daje mi to wolną rękę. Ubrałam
szybko buty i narzuciłam kurtkę po czym wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i
szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Zamierzałam znaleźć Justina i mimo ze
nie miałam pojęcia jak mam zamiar to zrobić, nie poddam się bez walki.
Po dziesięciu
minutach znalazłam się w bardzo dobrze znanym mi miejscu. Byłam przed kawiarnią.
Jako że było południe na drodze było trochę więcej samochodów niż zwykle przez
co nie widziałam parku i przeklętej ławki. Rozejrzałam się i przebiegłam przez
jezdnie. Podeszłam bliżej ławeczki na której siedziała dobrze znana mi grupka.
Wzrokiem próbowałam odnaleźć Justina ale niestety zresztą jak zawsze, go tam
nie było. Mój wzrok padł na chłopaka wychodzącego z krzaków. Zapinał pasek wiec
wolałam nie wiedzieć co tam robił. Podeszłam trochę bliżej bym mogła mu się lepiej
przyjrzeć. Odwrócił się lekko w moją stronę i już bez problemów go rozpoznałam.
To był Justin. Adrenalina buzowała w moim ciele jak oszalała. Zaczęłam biegnąć w
kierunku Justina który był niczego nie świadomy i porostu szedł do swoich
kumpli.
Zamierzałam mu
wszystko wygarnąć nie bacząc na konsekwencje. Pociągnęłam go mocno za ramie i nim się zorientowałam
moja ręka wylądowała na jego policzku. Uderzyłam go. Jego źrenice momentalnie się
rozszerzyły a usta lekko rozchyliły. Był w szoku.
- Co do cholery? –
spytał zaskoczony marszcząc brwi.
- I ty się jeszcze
pytasz? – zakpiłam. – Jesteś debilem który ma się za bóg wie kogo. Kim ty niby
jesteś żeby wchodzić z butami w moje życie? Co chcesz osiągnąć przez pisanie
takich gówien do moich rodziców co? Jeśli coś ci zrobiłam to przepraszam, nie
chciałam. Nie rozumiem czemu tak bardzo mnie nienawidzisz ze niszczysz moje
życie i sprawiasz ze nie sypiam po nocach. Jesteś cholernym dupkiem który nie
liczy się z innymi. Jeszcze dziś byłeś taki, taki miły i już przez chwilę myślałam
ze dasz mi spokój. No cóż, myliłam się. – westchnęłam cicho i kontynuowałam
swój monolog. – Znajdź sobie inną ofiarę mi już dałeś wystarczającą nauczkę,
nie sądzisz ze już wystarczy? Przestań mnie śledzić, pisać smsy po prostu zostaw
mnie w spokoju. – stal w jednym miejscu patrząc na mnie z pustym wyrazem
twarzy. Był tak nieprzyzwoicie przystojny. Przygryzłam lekko wargę i spojrzałam
mu prosto w oczy. – Jesteś żałosny. – powiedziałam kręcąc lekko głową. W jego
oczach mogłam zobaczyć jedynie iskierki zaskoczenia które znikały z każdą
kolejną sekundą. Posłałam mu krzywy i bez słowa odwróciłam się na piecie i zaczęłam
iść w stlone domu. Byłam z siebie dumna. Wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało
mi na sercu. Uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając sobie jego minę gdy
go uderzyła. To było bezcenne.
Kątem oka zerknęłam
na kolegów szatyna. Byli w takim samym szoku co Justin przed chwilą. Jeden z
nich w szczególności rzucił mi w się w oczy. Patrzył na mnie tępym wyrazem
twarzy i nie wyglądał na zaskoczonego jak inni. Wyglądał na złego. Przyglądałabym
mu się dłużej gdyby nie dźwięk dzwonka. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
Nieznany.
- Halo? – w słuchawce
było jedynie słychać powiew wiatru. –
Halo? – powtórzyłam z lekko drżącym głosem niestety nadal nikt się nie odesłał.
Zdezorientowana się rozłączyłam i nie wiedzieć czemu odwróciłam się w stronę
parku. Swój wzrok utkwiłam w Justinie który nadal stal w tym samym miejscu.
Mimo słabej widoczności mogłam zauważyć że jest wściekły.
Mój telefon po raz
kolejny zaczął dzwonić, znów nieznany. Szybko spojrzałam na Justina który nie
odrywał ode mnie wzroku. Dopiero teraz zauważyłam że trzymał coś w ręku. Tym
czymś był telefon. Moja komórka nagle przestała dzwonić zdobywając całą moją uwagę.
Po kilku sekundach dostałam wiadomość. Była pusta.
Spojrzałam jeszcze
raz w to samo miejsce gdzie przed chwilą. Nikogo już tam nie było. Obróciłam się
przestraszona i zaczęłam biegnąć w stronę domu. Wyjście z niego nie było chyba dobrym
pomysłem.
***
Możecie mnie zabić,
pozwalam. Rozdział miał być wcześniej ale jak wiecie zaczęła się szkoła a jestem w trzeciej klasie wiec musze ogarnąć wszystko co nie jest łatwe. Moje
samopoczucie tez nie jest najlepsze bo jestem przeziębiona i ciężko jest mi się
skupić na czymkolwiek. W ogóle sama sie sobie dziwie ze go teraz dałam rade napsiac bo jest prawie pierwsze a ja juz na oczy nie widze.
Z przykrością musze
was poinformować że rozdziały będą co tydzień, może czasem trochę wcześniej. Nie
mogę zawalić tej klasy, mam nadzieje ze rozumiecie.
Kolejna sprawa. Widzę
wejścia na bloga, widzę ile jest informowanych
i wiem ze ktoś to czyta. Wiec czemu komentarzy jest coraz mniej? Ehh.
Jeśli czytasz to proszę
cie, doceń moją prace i skomentuj. Dla ciebie to tylko chwila a mnie naprawdę
to cieszy.
Chce bardzo
podziękować za każdy napisany komentarz, nie wiecie nawet ile sprawiacie mi tym
radości. Jeśli komentarzy bedzie ponad 15 rozdział bedzie szybciej.
A wiec komentujcie !:)
A wiec komentujcie !:)
Mam nadzieje ze się
wam podobało, hehe.
P.S ROZDZIAŁ NIE JEST
SPRAWDZONY!
Wasza @ilymyJustin
W koncu jest! Ale emocje djlgujdbgibfgif dawaj kolejny <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie skonczyłam czytac całego twojego bloga jest bardzo dobry. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńOMG ALE SUPER ! CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ ! PO PROSTU ŚWIETNE GXGJVDTNG ♥
OdpowiedzUsuń@WithJustinInBed
Super!! Czekam nn! @d0perihanna
OdpowiedzUsuńrozdział jest njfhivhnfjue <3
OdpowiedzUsuń@bieberuhlz
rozdziała genialny ale troszeczkę zbyt krótki i.. kurde, jak mogłaś skończyć w takim momencie? huh, czekam na kolejny x @Stylesowaa
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, dobrze że Alison wreszcie wygarnęła wszystko Justinowi, ale czuje że będzie tego żałować... ciekawi mnie, gdzie podział się Bieber :oo kocham to fanfiction, jest moim ulubionym, serio :D czekam na następny <3
OdpowiedzUsuń@awmyjusteen_
o matko rozdział kompletnie mnie zaskoczył ... bardzo ciekawy <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńjak mogłaś skończyć w takim momencie :(( + czekam na next *.*
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńHahahaa. SPOLICZKOWAŁA GO!!!
OdpowiedzUsuńnależało się mu.
Czekam na nn<3
o kurdee <3 boski ;*
OdpowiedzUsuńTo jest cudo nad cudami kocham to!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńBoski!!
OdpowiedzUsuńZarąbisty!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
ZAJEBISTE!! KIEDY NOWY ROZDZIAŁ? NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :))
OdpowiedzUsuń36 yr old Data Coordiator Standford Vowell, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Baseball. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Ferrari 250 GTO. siec
OdpowiedzUsuńporady radca prawny rzeszow
OdpowiedzUsuńtani i dobry adwokat rzeszow
OdpowiedzUsuń