Twelve

Przeczytaj notke pod rozdziałem.


- Kim jest Justin? –wszystkie moje mięśnie momentalnie się napięły a ciało było jakby sparaliżowane. Byłam w kompletnym szoku. Skąd ona o nim wie? To nie może być prawda, musiałam się przesłyszeć. To nie możliwe.
- J- Jaki –Ju-ustin?
- Nie zgrywaj idiotki, Alison. Dobrze wiesz jaki Justin. – przełknęłam głośno ślinę. Mogłam usłyszeć bicie swojego serca które waliło mi jak oszalałe. Rodzicielka patrzyła na mnie złowrogo kręcąc głowę. Jej usta uformowane były w cieniutką linie, a na jej twarzy malowała się złość i rozczarowanie? Nie byłam wstanie wydusić ani jednego słowa.
- Myślałam ze jesteś bardziej rozsądna, ale żeby iść do łóżka z jakimś chłopcem i to jeszcze w twoim wieku? Chańba! Myślałam że cie lepiej z ojcem wychowaliśmy, ale najwyraźniej jesteś tylko rozwydrzoną dziewczyną która idzie do łóżka z pierwszym lepszym. – zamrugałam kilkakrotnie oczami i lekko otworzyłam usta. Byłam całkowicie zdezorientowana. O czym ona do cholery mówi? Czy ona coś brała bo to co wygaduje nie jest raczej normalne. I co z tym ma wspólnego Justin? W mojej głowie co sekundę rodziło się tysiące pytań na które nie znałam odpowiedzi.
- Chyba nie rozumiem. – powiedziałam nadal w kompletnym szoku.
- Czego ty tu nie rozumiesz?
- Wszystkiego! –powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam ale byłam naprawdę zdenerwowana.
- Alison! Przespałaś się z jakimś obcym chłopakiem!
- Z nikim się nie przespałam! – wykrzyknęłam. Czy z nią na pewno wszystko dobrze? Skąd w ogóle te podejrzenia?
Nagłe pieczenie na policzku wyrwało mnie z zamyśleń. Zdezorientowana przyłożyłam dłoń do pieczącego policzka i spojrzałam na mamę i po chwili doszło do mnie co się stało.
- Uderzyłaś mnie. – mruknęłam cicho z niedowierzaniem w głosie. Ale jak? Nigdy wcześniej żaden z rodziców nie podniósł na mnie ręki, aż do teraz.
- Nie warz się podnosić na mnie głos w moim domu. –wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Jak mogłaś? Jeśli ktoś się dowie wiesz jaką będziemy mieli opinie? Miałam nadzieje ze jesteś mądrzejsza.
- Z nikim się nie przespałam. Nie wiem jak możesz mnie o takie coś podejrzewać? – pokręciłam lekko głową rozczarowana. Wiedziałam ze mi nie ufa ale żeby aż tak? Podeszła do ławy i wzięła kartkę papieru po czym mi ją podała.
- Kim jest Justin? – wzięłam kartkę i zaczęłam czytać.

Dziękuje za wspaniałą noc kochanie. Mam nadzieje ze tobie podobało się tak samo jak i mi. Justin. Xx

Moje oczy praktycznie wyszły z orbit. Byłam w całkowitym szoku. Usiadłam na kanapie patrząc w ziemie. Minęło chwila zanim ogarnęłam zaistniałą sytuacje. O mój boże. Czy on jest zdrowy na umyśle? Co on chciał osiągnąć przez ten liścik? Wiedziałam dobrze że nie chodziło mu sex czy coś podobnego tylko o jego wykiwanie nas i ucieczkę.
Przez chwile myślałam że się zmienił, ze teraz będzie już tylko lepiej. Myliłam się.
- Nic takiego nie miało miejsca. – powiedziałam najspokojniej jak umiałam.
- Nie kłam.
- Nie kłamie mamo! Nie zrobiłabym teraz tego z nikim a w szczególności nie z nim. – byłam zirytowana. Nie miałam pojęcie jak udowodnić że mowie prawdę.  – Naprawdę myślisz ze byłabym w stanie to zrobić z pierwszym lepszym kolesiem? –moje brwi uniosły się ku górze a na czole pojawiło się kilka zmarszczek. I pomyśleć że jeszcze niecałą godzinę temu był taki uroczy.
- Czemu miałabym ci wierzyć? – spytała z założonymi rękoma na piersi.
- A czemu miałabyś mi nie wierzyć? Jestem twoją córką do cholery! – krzyknęłam sfrustrowana. Moje oczy się zaszkliły i nim mogłam cokolwiek zrobić. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Może i działa mi na nerwy ale mimo wszystko to mama i ją kocham. – Czy kiedykolwiek cie okłamałam? – właściwie to tak i to nie jeden raz ale nie musiała o tym wiedzieć. W odpowiedzi dostałam jedynie ciche westchnięcie.
- Idź na gore. – oh naprawdę? Idź na górę? Dojrzale. Zabrałam swoją torbę i pobiegłam do pokoju. Byłam smutna? Nie, po prostu zawiedzona.
Od razu po dotarciu do pokoju rzuciłam się na łóżko któro lekko zaskrzypiało pod moim ciężarem. Czułam tysiąc rożnych emocji na sekundę. Byłam zła a zarazem zdołowana. Nie rozumiem co takiego zrobiłam Justinowi że mnie nienawidzi? Wiedziałam ze nie jest normalny, ale nigdy nie przypuszczałabym ze jest taki.. bez uczuć? Jest jedną wielką chodzącą zagadką. Jedyne co o nim wiem to to ze ma na imię Justin Bieber. Dużo prawda?
Westchnęłam głośno wyciągając telefon Przejrzałam się w ekranie i w duchu podziękowałam sobie ze się nie rozmazałam. Miałam zamiar zadzwonić do Jess ale przerwało mi w tym pukanie do drzwi. Rzuciłam ciche „proszę” i po chwil do pokoju weszła mama. Poprawiłam się na łóżku i przyglądałam się jej.
- Przyszłam przeprosić za wcześniejszą sytuacje. – przygryzłam lekko wargę nie odrywając od niej wzroku. – Chce żebyś wiedziała ze ci wierze. – posłała mi przepraszający uśmiech i wyszła z pokoju wiedząc ze nie dostanie żadnej odpowiedzi.
Przeczesałam ręką swoje włosy i odłożyłam telefon na półkę. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Patrzyłam na drogę na której co jakiś czas przejeżdżały samochody. Całe zdołowanie w jednym momencie znikło a jego miejsce zajęła złość.
Te wszystko przez niego. Gdyby nie on, nadal wiodłabym swoje normalne nudne życie. Robi sobie ze mną wszystko co mu się podoba. Mam tego dość. Nie mam zamiaru stać bezczynnie i przyglądać się jak niszczy mi życie. Faktem jest ze cholernie się go bałam ale w tym momencie złość była bardziej odczuwalna niż strach.
Wzięłam torbę i telefon i ruszyłam szybko na dół. Mama gdzieś wyszła wiec daje mi to wolną rękę. Ubrałam szybko buty i narzuciłam kurtkę po czym wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Zamierzałam znaleźć Justina i mimo ze nie miałam pojęcia jak mam zamiar to zrobić, nie poddam się bez walki.
Po dziesięciu minutach znalazłam się w bardzo dobrze znanym mi miejscu. Byłam przed kawiarnią. Jako że było południe na drodze było trochę więcej samochodów niż zwykle przez co nie widziałam parku i przeklętej ławki. Rozejrzałam się i przebiegłam przez jezdnie. Podeszłam bliżej ławeczki na której siedziała dobrze znana mi grupka. Wzrokiem próbowałam odnaleźć Justina ale niestety zresztą jak zawsze, go tam nie było. Mój wzrok padł na chłopaka wychodzącego z krzaków. Zapinał pasek wiec wolałam nie wiedzieć co tam robił. Podeszłam trochę bliżej bym mogła mu się lepiej przyjrzeć. Odwrócił się lekko w moją stronę i już bez problemów go rozpoznałam. To był Justin. Adrenalina buzowała w moim ciele jak oszalała. Zaczęłam biegnąć w kierunku Justina który był niczego nie świadomy i porostu szedł do swoich kumpli.
Zamierzałam mu wszystko wygarnąć nie bacząc na konsekwencje.  Pociągnęłam go mocno za ramie i nim się zorientowałam moja ręka wylądowała na jego policzku. Uderzyłam go. Jego źrenice momentalnie się rozszerzyły a usta lekko rozchyliły. Był w szoku.
- Co do cholery? – spytał zaskoczony marszcząc brwi.
- I ty się jeszcze pytasz? – zakpiłam. – Jesteś debilem który ma się za bóg wie kogo. Kim ty niby jesteś żeby wchodzić z butami w moje życie? Co chcesz osiągnąć przez pisanie takich gówien do moich rodziców co? Jeśli coś ci zrobiłam to przepraszam, nie chciałam. Nie rozumiem czemu tak bardzo mnie nienawidzisz ze niszczysz moje życie i sprawiasz ze nie sypiam po nocach. Jesteś cholernym dupkiem który nie liczy się z innymi. Jeszcze dziś byłeś taki, taki miły i już przez chwilę myślałam ze dasz mi spokój. No cóż, myliłam się. – westchnęłam cicho i kontynuowałam swój monolog. – Znajdź sobie inną ofiarę mi już dałeś wystarczającą nauczkę, nie sądzisz ze już wystarczy? Przestań mnie śledzić, pisać smsy po prostu zostaw mnie w spokoju. – stal w jednym miejscu patrząc na mnie z pustym wyrazem twarzy. Był tak nieprzyzwoicie przystojny. Przygryzłam lekko wargę i spojrzałam mu prosto w oczy. – Jesteś żałosny. – powiedziałam kręcąc lekko głową. W jego oczach mogłam zobaczyć jedynie iskierki zaskoczenia które znikały z każdą kolejną sekundą. Posłałam mu krzywy i bez słowa odwróciłam się na piecie i zaczęłam iść w stlone domu. Byłam z siebie dumna. Wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało mi na sercu. Uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając sobie jego minę gdy go uderzyła. To było bezcenne.
Kątem oka zerknęłam na kolegów szatyna. Byli w takim samym szoku co Justin przed chwilą. Jeden z nich w szczególności rzucił mi w się w oczy. Patrzył na mnie tępym wyrazem twarzy i nie wyglądał na zaskoczonego jak inni. Wyglądał na złego. Przyglądałabym mu się dłużej gdyby nie dźwięk dzwonka. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany.
- Halo? – w słuchawce było jedynie słychać  powiew wiatru. – Halo? – powtórzyłam z lekko drżącym głosem niestety nadal nikt się nie odesłał. Zdezorientowana się rozłączyłam i nie wiedzieć czemu odwróciłam się w stronę parku. Swój wzrok utkwiłam w Justinie który nadal stal w tym samym miejscu. Mimo słabej widoczności mogłam zauważyć że jest wściekły.
Mój telefon po raz kolejny zaczął dzwonić, znów nieznany. Szybko spojrzałam na Justina który nie odrywał ode mnie wzroku. Dopiero teraz zauważyłam że trzymał coś w ręku. Tym czymś był telefon. Moja komórka nagle przestała dzwonić zdobywając całą moją uwagę. Po kilku sekundach dostałam wiadomość. Była pusta.
Spojrzałam jeszcze raz w to samo miejsce gdzie przed chwilą. Nikogo już tam nie było. Obróciłam się przestraszona i zaczęłam biegnąć w stronę domu. Wyjście z niego nie było chyba dobrym pomysłem.



***


Możecie mnie zabić, pozwalam. Rozdział miał być wcześniej ale jak wiecie zaczęła się szkoła a jestem w trzeciej klasie wiec musze ogarnąć wszystko co nie jest łatwe. Moje samopoczucie tez nie jest najlepsze bo jestem przeziębiona i ciężko jest mi się skupić na czymkolwiek. W ogóle sama sie sobie dziwie ze go teraz dałam rade napsiac bo jest prawie pierwsze a ja juz na oczy nie widze.

Z przykrością musze was poinformować że rozdziały będą co tydzień, może czasem trochę wcześniej. Nie mogę zawalić tej klasy, mam nadzieje ze rozumiecie.

Kolejna sprawa. Widzę wejścia na bloga, widzę ile jest informowanych  i wiem ze ktoś to czyta. Wiec czemu komentarzy jest coraz mniej? Ehh.
Jeśli czytasz to proszę cie, doceń moją prace i skomentuj. Dla ciebie to tylko chwila a mnie naprawdę to cieszy.  
Chce bardzo podziękować za każdy napisany komentarz, nie wiecie nawet ile sprawiacie mi tym radości.  Jeśli komentarzy bedzie ponad 15 rozdział bedzie szybciej. 
A wiec komentujcie !:)

Mam nadzieje ze się wam podobało, hehe.
P.S ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY!

Wasza @ilymyJustin

21 komentarzy:

  1. W koncu jest! Ale emocje djlgujdbgibfgif dawaj kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skonczyłam czytac całego twojego bloga jest bardzo dobry. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ALE SUPER ! CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ ! PO PROSTU ŚWIETNE GXGJVDTNG ♥
    @WithJustinInBed

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!! Czekam nn! @d0perihanna

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział jest njfhivhnfjue <3
    @bieberuhlz

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdziała genialny ale troszeczkę zbyt krótki i.. kurde, jak mogłaś skończyć w takim momencie? huh, czekam na kolejny x @Stylesowaa

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział, dobrze że Alison wreszcie wygarnęła wszystko Justinowi, ale czuje że będzie tego żałować... ciekawi mnie, gdzie podział się Bieber :oo kocham to fanfiction, jest moim ulubionym, serio :D czekam na następny <3
    @awmyjusteen_

    OdpowiedzUsuń
  8. o matko rozdział kompletnie mnie zaskoczył ... bardzo ciekawy <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jak mogłaś skończyć w takim momencie :(( + czekam na next *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahaa. SPOLICZKOWAŁA GO!!!
    należało się mu.
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest cudo nad cudami kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zarąbisty!
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  13. ZAJEBISTE!! KIEDY NOWY ROZDZIAŁ? NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :))

    OdpowiedzUsuń
  14. 36 yr old Data Coordiator Standford Vowell, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Baseball. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Ferrari 250 GTO. siec

    OdpowiedzUsuń