Byłam przerażona.
Strach całkowicie wypełnił moje ciało. Justin stał naprzeciwko mnie z dłońmi
schowanymi w kieszeni. Wyglądał tak normalnie. Kto by pomyślał że jest taki…
przeżerający? Atmosfera z każdą sekundą stawała się coraz bardziej napięta.
Chciałam uciec ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. To tak jakby ktoś przykleił
mnie do ziemi.
- Po co tu przyszłaś?
– spytał prosto z mostu, przyglądając mi się nie znanym dla mnie wyrazem
twarzy.
- N-nie wiem, tak o.
– wyjąkałam cicho. Jego obecność źle na mnie wpływała. Bałam się cokolwiek przy
nim odezwać a to dziwne jak na mnie. Szatyn prychnął głośno i spojrzał na mnie
jak na idiotke.
- Czyli chcesz mi
wmówić że przyszłaś tutaj tak o? – jego brwi uniosły się ku górze a na czole
pojawiło się kilka zmarszczek.
Przygryzłam mocno
dolną wargę, bawiąc się palcami które wydawały się bardzo interesujące.
- Nie rób ze mnie
debila, powiedz prawdę. – powiedział spokojnie ale irytację w jego głosie można
było wyczuć na kilometr.
- Mówię.
- Nie kurwa, nie mówisz!
– warknął a ja miałam nadzieje ze jego koledzy bo chyba tak mogę ich nazwać
tego nie usłyszeli bo z pewnością nie było by za przyjemnie. Na szczęście byli
tak zajęci swoją rozmową że nie zwrócili na nas uwagi. Spojrzałam na Justina
który mocno ciągnął się za końcówki włosów, próbując się uspokoić. Ciągnął je
tak mocno że dziwie się ze mu nie wypadły. Powinien iść na jakąś terapie bo
zdecydowanie za szybko się denerwuje. Minęła chwila i się uspokoił. Spojrzał na
mnie i głośno przełknął ślinę. Serce biło mi jak oszalałe. Nie zdziwiłabym się
gdyby słyszał jego bicie. Wziął głęboki wdech i kontynuował.
- Masz mnie za
idiote? Wcześniej mnie tu zauważyłaś już
kilka razy. Serio sądzisz że uwierzę ci w twoje pierdolenie ze przyszłaś tu tak
se o tej porze i może jeszcze tak dla jaj siedzisz ukryta w krzakach i
obserwujesz moją grupę mając nadzieje ze tam jestem? – pokręcił lekko głową na
boki. Jego oczy zaszły tą mgłą, która wywołała u mnie panikę. Wyglądał jak nie
on, jak zupełnie inna osoba. – Obserwowałaś mnie.
- Zauważ że robiłeś
to samo. – zebrałam się na odwagę i się odezwałam, lecz brzmiałam zupełnie jak
nie ja.
- Ja to co innego. –
mruknął.
- Jak to co innego? A
ty niby kim jesteś żeby mnie obserwować i śledzić? Na dodatek chciałeś mnie
porwać! – warknęłam głośno zdenerwowana. Strach nadal we mnie pozostał ale nie
był już tak odczuwalny. Teraz byłam wkurzona.
- Nie takim tonem
dziwko! – krzyknął zupełnie nie przejmując się tym że mogą nas usłyszeć i podszedł
do mnie po czym złapał mnie brutalnie za nadgarstek.
- Puść, to boli! – krzyknęłam
w miarę możliwości. Justin patrzył mi prosto w oczy nadal nie puszczając
nadgarstka. Po kilkunastu sekundach ucisk na ręce powoli się zmniejszył a jego
oczy wracały do swojego naturalnego koloru. Wyrwałam się i stanęłam kilka
metrów od niego. Potarłam lekko nadgarstek mając nadzieje ze to pomoże jakoś
złagodzić ból.
- Czemu? – spytałam
wykorzystując to że się uspokoił. Szatyn spojrzał na mnie pytająco.
- Co czemu?
- Czemu mnie
śledzisz? – przygryzłam lekko wnętrze policzka oczekując na odpowiedź.
- Widziałaś za dużo,
uciekłaś ode mnie. Musisz dostać nauczkę. – przełknęłam głośno ślinę. To
wszystko jest chore. W co ja się wpakowałam?
- Jaką kurwa nauczkę?
O czym ty mówisz? – spytałam z niedowierzaniem w głosie.
- Zadarłaś z
niewłaściwą osobą skarbie. – powiedział podchodząc do mnie a na jego usta wdarł
się ten nikczemny uśmieszek.
- Jesteś pojebany,
powinieneś się leczyć! – krzyknęłam, ale niemal natychmiast pożałowałam swoich
słów.
Jego oczy ponownie zaszły czarną mgłą, a ja
mogłam dostrzec tryskającą od niego złość. O mój boże. Zamknęłam oczy
przygotowując się na najgorsze, ale mijały sekundy a ja nie poczułam żadnego
uderzenia. Lekko zdezorientowana otworzyłam oczy. Szatyn nie stał przede mną ,
tylko leżał nieprzytomny pod moimi
nogami. Co jest?
- Justin? – uklękłam
przed nim i zaczęłam go lekko klepać po
policzku. – Justin, wstawaj. – złapałam go za ramiona i nimi potrząsałam mając
nadzieje ze odzyska przytomność. Z jego skroni zaczęła się sączyć krew, przez co
wpadłam w panikę.
- O mój boże. –
podniosłam głowę i zobaczyłam stojącą naprzeciwko przerażoną Jess.
- Jess on zemdlał, i
teraz krwawi! Zrób coś! – krzyknęłam zdesperowana. Mimo że nienawidziłam
Justina nie mogłam nic nie zrobić gdy leżał nieprzytomny pod moimi nogami.
- Zabiłam go. –
powiedziała blondynka drżącym głosem.
- Co?
- No bo ja go uderzyłam
cegłą gdy zobaczyłam jak się na ciebie zamachiwał. – patrzyła z przerażeniem na
Justina leżącego na ziemi. – Ale lekko! Nie chciałam go zabić naprawdę!
- Musimy się uspokoić
i zacząć myśleć racjonalnie. – wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy.
- Zabiłam człowieka,
jestem mordercą.
- Nikogo nie zabiłaś!
– warknęłam na nią zdenerwowana. – On tylko stracił przytomność. – wywróciłam
oczami i przeniosłam całą uwagę na szatyna.
- Trzeba zadzwonić po
pogotowie. – mruknęła.
- Nie! – krzyknęłam
niemal od razu. Spojrzała na mnie pytającą i założyła ręce na piersi. –
Pogotowie będzie chciało wiedzieć co mu się stało że zemdlał, a nie możemy
przecież powiedzieć ze przyłożyłaś mu cegłą.
- Racja. To co
robimy? – spytała kucając przy Justinie, po czym przeniosła na chwilę wzrok na
grupę w parku która najwidoczniej nic
nie podejrzewała. Mogło by się palić a oni by nic nie zauważyli. Idioci.
- Musimy go wziąć do
ciebie.
- Czemu do mnie? –
spytała z wyrzutem mierząc mnie od góry do dołu.
- Bo to ty go doprowadziłaś
do takiego stanu, a poza tym u ciebie nikogo nie ma.
- Dobra. – warknęła
pod nosem.
- Musimy go jakoś
niezauważenie przenieść do samochodu. – stwierdziłam, zerkając kątem oka na
chłopaków w parku.
- Jak ty niby chcesz
to zrobić? Zauważą nas!
- Damy rade, jakoś.
Zawiesimy go na swoich ramionach i jakoś go doniesiemy, ok? – spojrzałam na przyjaciółkę
która nie była zbytnio zadowolona faktem że musimy zrobić coś tak ryzykownego.
Jeśli koledzy Justina są tacy jak on byłybyśmy martwe jakby nas zauważyli. –
Chodź.
Dziewczyna klnęła pod
nosem jakieś niezrozumiałe przekleństwa podczas gdy ja podnosiłam z szatyna z
ziemi.
- Nie obraziłabym się
jakbyś mi pomogła. – warknęłam. Po chwili obie już podnosiłyśmy chłopaka z
ziemi. Uwiesiłyśmy sobie go na ramionach i byłyśmy już gotowe do zaniesienia go
do samochodu.
- Jak powiem „już” to
najszybciej jak umiemy idziemy z nim do samochodu, zgoda? – dziewczyna w
odpowiedzi pokiwała mi lekko głową. Spojrzałam na mężczyzn w parku i czekałam
na odpowiedni moment. Gdy wszyscy byli czymś zajęci postanowiłam zaryzykować.
- Już! – krzyknęłam
szeptem. Z szatynem na ramionach szybko pobiegłyśmy do samochodu. Adrenalina
buzowała w moim ciele gdy usłyszałam kilka krzyków dochodzących z parku. Po niecałej
minucie która była zdecydowanie najdłuższą minutą w moim życiu dotarłyśmy na parkingu
na którym stał tylko nasz samochód.
Miałam wrażenie ze serce zaraz wyleci mi
z piersi. Czułam się jak na igrzyskach śmierci.
- Potrzymaj go a ja wyciągnę
kluczyki.
- Nie dam rady, go
sama unieść. Może wygląda na lekkiego ale nie jest. – spojrzałam kątem oka na przyjaciółkę.
- Oj nie przesadzaj.
– i bez słowa uprzedzenia rzuciła go na mnie. Oparłam się o auto, trzymając
Justina tak by nie upadł. Byłam z nim bardzo blisko przez co czułam się trochę
nie komfortowo. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, pachniał tak dobrze. Może
zabrzmi to dziwnie ale mogłabym go wąchać godzinami. Westchnęłam cicho i mocniej
złapałam Justina by nie upadł.
- Boże ile można
otwierać samochód? – warknęłam zła.
- Wsiadaj.
- Jaja se robisz? –
spojrzałam na nią zirytowana na co zachichotała. Podeszła do mnie i pomogła mi
z chłopakiem. W miarę szybko, jak na nasze tępo, położyłyśmy szatyna na tylnim siedzeniu i wsiadłyśmy do
samochodu. Po chwili byłyśmy już w drodze do domu blondynki. Całą drogę do domu
panowała cisza, ale nie była ona niezręczna. Obie chciałyśmy dojść do siebie po
wydarzeniach z przed kilku minut. Zerknęłam jeszcze kątem oka na nieprzytomnego
chłopaka po czym usiadłam wygodnie w fotelu i zaczęłam myśleć.
*
Leżałyśmy na kanapie
Jess w salonie czekając aż Justin się ocknie. Minęła mniej więcej godzina od
stracenia przytomności a on nadal nie dawał żadnego znaku życia.
- Oh mam dość. –
powiedziała znudzona przyjaciółka i usiadła koło Justina. Uważnie przyglądałam się
jej poczynanią gdy klepała szatyna po policzku. – Ej wstawaj śpiąca królewno.
– uśmiechnęłam się lekko sama do siebie gdy usłyszałam jak do niego mówi. Gdy
była młodsza, mama mnie budziła tak do szkoły.
Działania Jessici
opłaciły się bo po kliku sekundach Justin zaczął otwierać oczy. Zerwałam się i
szybko usiadłam obok niego. Wyglądał tak niewinne, zupełnie jak aniołek.
- Gdzie ja jestem? –
mruknął cicho zachrypniętym głosem. Podniósł się i usiadł wygodnie rozglądając
się po pokoju. Był zdezorientowany, ale nie dziwie się mu.
- Jesteś u Jess.
Zemdlałeś bo dostałeś cegłą, a że nie chciałyśmy dzwonić na pogotowie to przywiozłyśmy
cie tutaj. – odpowiedziałam mu na pytanie uważnie się przyglądając.
Chłopak złapał się za
skroń z której wcześniej sączyła się krew, po czym syknął cicho. Spojrzał w
jeden punkt na ścianie i mu się przyglądał. Wyglądało to jakby się nad czymś
zastanawiał. Wymieniłyśmy z przyjaciółką krótkie spojrzenia i dalej przyglądałyśmy
się Justinowi.
- Kim wy jesteście? –
tymi słowami mnie zszokował. Otworzyłam lekko buzie a oczy prawie wyszły mi z
orbit.
- Nie pamiętasz nas?
A raczej jej. – spytała Jess będąca w takim samym szoku co ja.
- Nie, a powinienem?
– spojrzał na nas pytająco. Przełknęłam głośno ślinę i przygryzłam środek
policzka.
- Mogę prosić ją na
chwile na słówko? – spytałam grzecznie.
- Em jasne. –
uśmiechnął się do mnie miło. Zupełnie jak nie on.
Uśmiechnęłam się do
Justina i poszłam do kuchni. Po chwili dołączyła do mnie Jess.
- Co teraz zrobimy? –
szepnęłam do przyjaciółki, która usiadła na blacie.
- Ali nie wiem, nie
chciałam żeby stracił pamięć. – mruknęła cicho blondynka, która patrzyła na
mnie ze smutkiem w oczach.
- To nie twoja wina,
broniłaś mnie. – uśmiechnęłam się do niej pocieszająco i ją przytuliłam.
- To takie dziwne. –
mruknęła. Całkowicie się z nią zgadzam. - Dobra a co teraz zrobimy? – spytała
się gdy od niej odkleiłam.
- Nie wiem. No ale
patrz, przynajmniej jest miły. – powiedziałam na co wybuchła śmiechem. - Chodź
do pokoju. – przygryzłam lekko wargę. Poczekałam aż skończy się śmiać i
pomogłam jej zejść z blatu.
Uśmiechnięte
weszłyśmy do pokoju, gdzie czekała na nas szokująca niespodzianka. Justin
zniknął.
- Ali, gdzie on jest?
- Skąd mam wiedzieć? –
warknęłam. - Może poszedł do łazienki. – powiedziałam rozglądając się po
mieszkaniu.
- Sprawdzę.
–Dziewczyna poszła do łazienki a ja usłyszałam charakterystyczny dźwięk
przychodzącej wiadomości. Szybko odszukałam telefon i przeczytałam wiadomość.
Od nieznany:
Wierzysz we wszystko
co ci się powie. Jesteś taka naiwna skarbię.
***
I tak jak pisałam,
dodaje dziś rozdział. Pisałam go na szybkiego, wiec jest niedopracowany ale
chciałam żebyście mieli go jak najszybciej. Mam nadzieje ze akcja wam się
podoba i że jesteście ciekawi co będzie dalej. Mam nadzieje że wybaczycie mi
błędy ale to moje pierwsze ff.
I mam do was prośbę.
Bo chce zrobić zwiastun na bloga, ale taki z prawidłową treścią i nie wiem jak
ma wyglądać Alison. Jak Lucy Hale (czyli jak teraz) czy jak Nina Dobrev .
Piszcie w komentarzach którą z nich wolicie jako Ali.
I bardzo proszę o
pisanie swoje opinie na temat ff w komentarzach! To dla mnie naprawdę ważne! To
mnie motywuje i zachęca do dalszego pisania. O wiele milej się pisze gdy
widzisz tyle komentarzy. Wiec proszę, KOMENTUJCIE! Nawet nie wiecie ile radości
sprawia mi każdy komentarz.
Wasza @ilymyJustin :)
omg . tak sądziłam że on klei głupa . nie mogłam jak okazało sie że dostał cegłą hahaha xD <3 naprawde uwielbiam ten ff ;* buziaki .
OdpowiedzUsuńświetny rozdział serio , az dziwne ze to twoje pierwsze . lucy chyba lepsze w tej roli . :) xx
OdpowiedzUsuńLucy :) x super :) czekam na nastepny :) @d0perihanna
OdpowiedzUsuńNinaaaaaaa
OdpowiedzUsuńJejku jak ja to kocham XD niech bedzie kucy :)
OdpowiedzUsuńNina lepsza
OdpowiedzUsuńno nieźle ;o
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
ja nie moge ! Robi sie co raz ciekawiej ! Świetny rozdział ! Czekam na kolejny ! <3 @julakk_69x
OdpowiedzUsuńkolejny świetny rozdział :d wydaje mi się że Lucy będzie idealna.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Lucy bedzie bardziej pasowac do Ali :) Co do rozdzialu to jest genialny @Stylesowaa
OdpowiedzUsuńCiągle się coś dzieje i jest bardzo ciekawie. Rozdział wspaniały, jak zwykle haha. Już nie mogę się doczekać co Justin wymyśli tym razem. Dobry z niego aktor,trzeba przyznać...
OdpowiedzUsuńA co do głównej bohaterki to myślę ze Lucy:)
@dimnesss
swietnie piszesz i potrafisz genialnie rozwinac akcje. ff starsznie mi sie podoba xx
OdpowiedzUsuńuwielbiam przyjaciółkę Ali hahahahahaha, bije wszystko : D dobrze, że Justin nie stracił pamięci, tylko udawał ^.^ akcja dopiero się rozkręca coś czuję. Czekam na następny, a co do bohaterki to jestem za Lucy : ) / @NiallAkaMyHerox
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział i jestem za lucy :)
OdpowiedzUsuńJess rozwala wszystko, "Zabiłam go". hahahhaha XDD świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego, bo serio jest to jedno z moich ulubionych ff jak na razie ;D Super piszesz, naprawdę, nie marnuj tego! :) A co do Ali, to jestem za Lucy i zostawiłabym ją, bo myśle że stali czytelnicy przyzwyczaili się już do niej ;DD ogólnie ona bardziej pasuje niż Nina, ale to już Twój wybór :)) KOCHAM TEGO BLOGA, ZAGLĄDAM TU CODZIENNIE I PATRZĘ CZY JEST NOWY ROZDZIAŁ <3
OdpowiedzUsuń:)
Megaaaa !! Nie mogę się juz doczekać kolejnego rozdziału !! Twoje opowiadanie jest wciągające ;* @_Roomies
OdpowiedzUsuńzdycydowanie Lucy Hale :) a rozdział to brak słów :D
OdpowiedzUsuń@bieberuhlz
Świetnie piszesz i tw ff jest zajebiste xx
Usuńnie mg się doczekać nn :)
@_shawty_xx
uwielbiam nine ale wole lucy jako alison. :)
OdpowiedzUsuńjej, dobry rozdział, mimo, że na szybko pisałaś (:
OdpowiedzUsuńlepiej lucy będzie pasowała jako Alison :)