Przeczytaj notke pod rozdziałem!
Glośne rozmowy wybudziły mnie ze snu. Próbowałam otworzyć oczy lecz nie mogłam. Ból głowy mi to skutecznie uniemożliwiał. Westchnęłam głęboko. I ponownie wysiliłam się na otworzenie oczu, ale i tym razem nie dałam rady. Powieki miałam strasznie ciężkie. Jakby siedziało na nich z tysiąc mrówek. Poruszyłam się lekko i od razu tego pożałowałem. Głowa pulsowała mi od bólu. Każdy najmniejszy dźwięk był nie do wytrzymania. Wciągnełam głośno powietrze próbując uśmierzyć przeszywający moje ciało ból.
- Budzi się. – usłyszałam wyciszony głos w oddali.
Gdzie ja jestem? Otworzylam bardzo powoli oczy i zamrugałam
kilkakrotnie.
- Obudziłaś się. Jesteś w szpitalu. Nie znamy twojego
imienia ani nazwiska, mogłabyś nam je podać byśmy mogli zawiadomić twoich
rodziców? – spytała jasnowłosa kobieta patrząc na mnie z nad teczki. Troche
zwolnij kobieto.
- Alison Buttler. Jak się tu znalazłam? – wychrypiałam
cicho.
- Z opowiadań twojego chłopaka zemdlałaś. Nie miałam szansy
dowiedzieć się wiecej informacji gdyż gdy odwróciłam się na moment, zniknął. –
ściągnęła lekko brwi i zaczeła uzupełniać coś w swojej teczce. Chłopaka? Ja mam
chłopaka? Nie przypomniam sobie. Może mam zaniki pamięci? Bo jeszcze wczoraj go
nie miałam. Nie pamiętam tego jak zemdlałam i gdzie byłam.
- Emm a jak ten chłopak wyglądał? – pielęgniarka spojrzała
na mnie skonsternowana przyglądając się uważnie.
- Szatyn, około 18 lat. Dobrze ubrany i bardzo przystojny. –
powiedziała a cień uśmiechu przeleciał jej przez twarz ale szybko go ukryła pod
obojętnym spojrzeniem. Przyjrzałam się jej uważnie i mogłam zauważyć że jest
jeszcze bardzo młoda. – Jak byś mogła to podaj proszę numer do twoich rodziców.
- Dobrze. – mruknęłam cicho i podyktowałam jej numer do mamy. Pięlegniarka na chwile odeszła a ja miałam
chwile dla siebie. Szatyn, młody i przystojny. Justin. No tak, to było
wiadome.Momentalnie do glowy napłynęły mi wcześniejsze wydarzenia. Zajęcia
samoobrony, następnie zboczeniec, i superbohater Justin który stanął w mojej
obronie. Zastanowia mnie skąd oni się znają. No bo na pewno to nie był
przypadek. Kolejne czego nie mogę zrozumieć to pomoc Justina. Najpierw robi
wszystko by mnie zniszczyć a następnie ratuje. I tak kilka razy. Nękanie i
pomoc. Co on pogrywa? Znam go.. Właściwie to go nie znam. Wiem o nim
praktycznie tyle co nic. Nazywa się Justin i Bieber. Nawet nie wiem ile ma lat.
Westchnęłam cicho i ręką dotknęłam czoła. Było zabandażowane do okoła głowy.
Cholera. Przygryzłam lekko wnętrze policzka i zaczełam się rozglądać. Nie
licząc mnie na sali była jeszcze czwórka ludzi. Dwojka starszych ludzi, dziecko
i kobieta w średnim wieku. Leżałam najbardziej w rogu odgrodzona malutkim
parawanem. Ściany były koloru białego tak samo jak sufit. Całe pomieszczenie
było takie nie przyjemne. Nie lubie szpitali.
- Zadzwoniłam do twojej mamy i będzie tu za chwilę. –
podskoczyłam zaskoczona jej obecnością. Stała przy moim łóżku uśmiechając się
do mnie sztucznie. Może już odejść. Uśmiechnełam się nieśmiało i spuściłam
wzrok. Czego ona jeszcze chce? Mam jej powiedzieć że może już iść czy nadal
będzie tak stała? Przygryzła lekko wargę i rozejrzała się dookoła.
- Ten chłopak co się przywiózł. Emm jak ma na imie? –
Zmarszyczłam lekko czoło a moje brwi uniosły się ku górze. Co ją to interesuje?
- Justin, a dlaczego pani pyta? – odpowiedziałam siląc się
na miły ton.
- Tak bez przyczyny. Jesteście parą? – czuje się troche jak
na komisariacie. Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Co panią to interesuje? – odpowiedziałam chlodno gdy ta
mierzyła mnie wzrokiem.
- Tak z ciekawości. Jest bardzo czarujący. – wydeła wargi
uśmiechając się przy tym do siebie i odeszła.Czarfujący i zdecydowanie za młody
dla niej. Prychnęłam i poprawiłam się na łóżku. Spojrzałam na nią kątem oka i
zauważyłam jak mizia się z jednym z lekarzy. Litości, ona jest w szpitalu.
Zczełam poraz kolejny
bawić się palcami zwalczając nude. Chętnie posłuchałabym muzyki.
Spojrzałam na szafeczkę obok mnie i
zauważyłam że nie mam torby. Kurwa! Spanikowana zaczełam rozglądać się wokół
uslinie próbując ją znaleźć ale niestety na marne. Musiała zostać w tej
pieprzonej alejce. Pokręciłam lekko głową zrezygnowana. Cudownie.
Po niecałych 10 minutach jak sądze do sali weszła
zdenerwowana mama.
- O mój Boże, Alison! Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?
Oh wiedziałam że nie powinnam cię puszczać samą na te zajęcia. W ogole nie
powinnam cie na nie puszczać! Mogła ci się stać krzywda. Wiesz jak ja się
martwiłam gdy nie odbierałaś telefonu? Na policje chciałam dzwonić. Twój ojciec
o niczym jeszcze nie wie, nadal jest w pracy. Zapewne zawału by dostał gdyby
się dowiedział że coś ci się stało. – naskoczyła na mnie przez co ból głowy dal
o sobie znać. Złapałam się za głowe i zaczełam rozmasowywać czoło.
- Przepraszam. – mruknęłam cicho zawstydzona.
- Nie przepraszaj. – pokręciła lekko głową i uśmiechnęła się
do mnie pocieszająco. – Jak się czujesz kochanie? Bardzo cie boli?
- Czuje się dobrze mamo. Bywało gorzej. – spojrzałam na nią
poprawiając się.
- Jak się stało że zemdlałaś? Od pielęgniarki wiem do
szpitala przywiózł cie jakiś chłopak. Kim on był? – przygryzłam lekko wargę
próbując wymyślić szybko jakąś wiarygodną wymówke. Nie powiem jej że ktoś
próbował mnie zgwałcić. Wtedy rozpoczęłaby się trzecia wojna światowa.
Musiałabym także powiedzieć co robił tam Justin. Nie mogłam tego zrobić. Ni
stąd ni z owąd pojawila się blond pielęgniarka strasząc przy tym mnie i mame
przy okazji.
- Proszę pani. Proszę nie zadręczać córki pytaniami. Jest
jeszcze słaba bo omdleniu. – uśmiechnęła
się do niej ciepło. Dzięki niej nie musze się tłumaczyć teraz mamie i mam chwile
na wymyślenie wiarygodnej historyjki.
- Kiedy będę mogła zabrać stąd córkę? –spytała moja
rodzicielka zerkając raz na mnie a raz na blond włosą kukłe.
- Jeszcze lekarz zrobi króciutkie badania i będzie mogła
pani jechać razem z Alison do domu. – prychnęłam cicho patrząc na nią żałośnie.
Nie przypominam sobie żebyśmy przechodzily kiedykolwiek na ty. Rodzicielka
wysłała mi karcące spojrzenie na co dyskretnie wywróciłam oczami.
- Dobrze. – powiedziała mama i rozebrła się ze swojego
letniego plaszczyka i powiesiła na wieszaku obok mojej kórtki i torby. Oni mnie rozebrali? Chwila..
- Moja torba! – krzyknęłam szczęśliwa. – Myślałam ze ją
zgubiłam.
- Ciszej troche. – skarciła mnie mama i pokręciła głową.
Po kilku minutach przyszedł do nas lekarz. To ten z którym
się miziała blondyna.
- Dzień dobry. Jeśli Pani pozwoli chciałbym zbadać pańską
córkę. – spojrzał na moją mame i posłał jej ciepłe spojrzenie. Głos miał
głęboki i męski. Był około 30 ale był gorący. Blondyna ma gust, przyznaje.
- Proszę bardzo. Alison ide na korytarz zadzwonić do twojego
ojca. Za moment wróce. – poprawiła bluzkę i wyszła z sali. Spojrzałam
wyczekująco na lekrza który notow coś w swoim zeszycie.
Wykonał kilka podstawowych badań a teraz oglądał moje ciało.
- Masz troche siniakow na plecach. Ktoś cię pobił? –
powiedział nadal przyglądając się moim plecom.
- Byłam na kursie samoobrony. – mruknęłam cicho lekko
zawstydzona i skrępowana.
- Rozumiem. – powiedział cicho. Przestał już mnie badać
dzięki czemu czułam się dużo swobodniej. To było upokarzające. – A teraz powiedz mi jak to się stało że
zemdlałas. – patrzyl na mnie ze ściągniętymi brwiami. Jego oczy były w róznych
odcieniach szarego. Jego wzrok był tak intensywny że nie mogłam wydusić słowa.
- Ja… Emm no. Wracałam z zajęć i spotkałam swojego kolege.
Nagle zrobilo mi się słabo no i straciłam świadomość. To wszystko. – bawiłam
się swoimi splecionymi palcami unikając jego wzroku. Mogłam wymyślec coś
lepszego. Oblizał swoją górną wargę i
spojrzał na ułamek sekundy na moje piersi. Zboczeniec!
- To by było na tyle. To twój wypis. Możesz już jechać do domu,
nic już cie tu nie trzyma. – uśmiechnął się słabo i odszedł.
- Dziękuje. – mruknęłam już bardziej do siebie bo jego już
tu nie było.
Zaczełam się ubierać. Po chwili dołączyła do mnie mama.
- Masz wypis. – podalam jej kartkę i ubrałam kórtkę.
Zarzuciłam torbę na ramie i rozejrzałam się upewniając się czy wszystko mam.
- Masz wszystko? – spytała mama na co pokiwalam glową. – A
zatem jedziemy. – wyszłyśmy z sali pokierowałyśmy
się do wyjścia. Przy recepcji stała jasnowłosa pięlgniarka.
- Dowidzenia Alison, uważaj na siebie. – uśmiechnęła się do
mnie bawiąc się końcówkami włosów.
- Część. – powiedziałam cicho i otworzyłam drzwi.
- A i pozdrów Justina. – momentalnie odwróciłam się w jej
strone. Oczy praktycznie wyszły mi z orbit.
- Oczywiście. Już biegnę. – krzyknęłam do niej uśmiechając się
przy tym najsztuczniej jak potrafiłam i wyszłam ze szpitala. Mama była zajęta
rozmową przez telefon wiec nic nie słyszała. Dzięki Bogu.
Wolnym krokiem poszłam do samochodu i usiadłam z przodu po
stronie pasażera. Po chwili jechałyśmy już w ciszy do domu.
*
- Dobranoc. – powiedziałam do rodziców i szybkim krokiem
ruszyłam do pokoju. Czułam się całkiem dobrze. Prysznic i nowy opatrunek
poprawił mi troche samopoczucie. Weszłam
do pokoju i sięgnęłam po torbę wyjmując z niej wszystkie rzeczy. Brudne ciuchy
z treningu rzuciłam do kosza. Sprawdziłam telefon i zauważyłam 16 nieodebranych
połączen i 4 smsy. Nie odczytując wiadomości usunęłam je do kosza. Wywróciłam
oczami i miałam już polożyć się do łóżka
gdy usłyszałam samochód pod domem. Odłozyłam telefon na szafeczkę i z
ciekawości podeszłam do okna. Otworzyłam
lekko okno i wyjrzałam. Przed domem stał czarny Rang Rower. Nie musiałam się
długo zastanawiać do kogo należy. Przyglądałam się mu próbując dostrzeć twarz
szatyna ale nie mogłam nic dostrzeć ze względu na to że było już całkowicie
ciemno a latarnie nie działały. Jednak wiedziałam że on mnie widzi więc
uśmiechnęłam się nieśmialo w ramach
podziękować. Byłam mu mimo wszystko bardzo wdzięczna. Po chwili usłyszałam
dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko podeszłam do telefonu i odczytałam
wiadomość.
Od: Nieznany
„Nie ma za co.”
Wróciłam szybko do okna ale samochodu już nie było.
Uśmiechnełam się sama do siebie, zamknęłam okno i poszłam spać.
***
JEST! Nie wierze w to ale jest rozdział. Tak bardzo was
przepraszam za zwłoke. Najpierw miałam problemy z komputerem no i musiałam
zmienic windowsa no i wszystko mi przepadlo. No i pracowałam też nad tą
niespodzianką hih. A teraz gdy miałam go dodać nie miałam prądu a potem Internety
ale rozdział jest.
Co do rozdziału, to jest troche do dupy. Nie napisałam go
tak jak chciałam ale to może dlatego że znów jestem chora no i mam gorączkę. Sprawdziłam go ale na 34792394% są błędy.
No i teraz ten suprasj.
Niespodzianką jest nowe ff które zaczynam pisac. Według mnie
będzie lepsze niż to. Mam na niego lepszy pomysł. No i dziękuje Magdalenie
która mnie na niego namówiła. : )
Na razie blog jeszcze wygląda troche do dupy ale nie mogłam już dłuzej czekać a więc o to on.
Summer Secret Story
Śmierć
Wakacje
Uczucie
I tajemnica która zmieni wszystko.
"Wszystkie tajemnice które skrywane były przede mną przez całe moje życie wyszyły na jaw w ciągu dwóch miesięcy."
Jej życie już nigdy nie powróci do normy a on nigdy nie zniknie z jej głowy...
Wasza@ilymyJustin :)
Na razie blog jeszcze wygląda troche do dupy ale nie mogłam już dłuzej czekać a więc o to on.
Summer Secret Story
Śmierć
Wakacje
Uczucie
I tajemnica która zmieni wszystko.
"Wszystkie tajemnice które skrywane były przede mną przez całe moje życie wyszyły na jaw w ciągu dwóch miesięcy."
Jej życie już nigdy nie powróci do normy a on nigdy nie zniknie z jej głowy...
Wasza